niedziela, 30 sierpnia 2015

Pełnia.


Kredki na papierze.

Biała kredka na czarnym papierze.

Co dawniej robiłam w bezsenne noce? Frustrowałam się, denerwowałam, snułam jak duch po domu lub blogosferze, a czasami upijałam. Wszystkie te zachowania były jednym wielkim błędnym kołem, które wprowadzało mnie w bezsenność...
Moja Szmanka / Nauczycielka / Przyjaciółka namówiła mnie, abym w bezsenne noce próbowała „nawiązać duchowy kontakt” z Księżycem. Zgodnie z wiarą szamanów wszysto, powtarzam WSZYSTKO ma swojego rodzaju Duszę lub Energię. Tu już wchodzi gra słów i wierzeń.

W języku polskim Księżyc jest rodzaju męskiego, w języku angielskim nie ma rodzaju, dla mojej Szamanki, Księżyc jest postacią żeńską. 
Zrobiłam tak, jak poleciła mi Szamanka, chociaż początkowo z pewnymi oporami. Zaczęłam traktować Księżyc jako dobrą, wiele mogącą Prababcię, która zawsze mnie wspiera, jest obok, czy raczej nade mną, a podczas bezsennych nocy czuwa przy mnie i nie jestem sama. 
Zaczęłam Księżyc podziwiać, fotografować, rysować, malować, a nawet o nim pisać.
Na moim stoliku nocnym leży piękny błękitny kamień księżycowy (moonstone), który dostałam w prezencie od Szamanki. Podczas pełni w bezchmurne noce wystawiam na zewnątrz swoje kryształy i ulubione kamienie, aby i one otrzymały energię Księżyca.

Zamiast frustracji i zdenerwowania, wpatruję się w Tę Moją Prababkę lub kamień księżycowy, a czasami o 3 w nocy tworzę rymowane twory specjalnie dla Księżyca. Wiem, nie jest to górnolotna poezja, ale wierzcie mi, to wierszoklectwo spełnia swoje zadanie :)) Lepiej wierszoklecić niż wariować z rozpaczy.
Oto przykład:

Pełnia

Prababko okrągła Księżycowa
Do zabawy jesteś zawsze gotowa.
Świecisz nad nami gdzieś z oddali,
Poeci o Tobie przez wieki pisali.
Patrzę na Twą krągłą, karterową twarz
I zawsze pytam: co dzisiaj dla mnie masz?
Czy pozwolisz usnąć beztroskim snem?
Czy każesz szukać, co w duszy wiem?
Czy znowu bezsennością mnie zanudzisz?
Czy odkryjesz kawałek mej zapomnianej duszy?
Prababko Księżycowa bądż mym Przyjacielem.
Proszę Cię o tak dużo i tak niewiele!
Dla Ciebie stworzę łapacze snów
I cierpliwie poczekam na Twój Nów.
Prababko Księżycowa, cenię Cię jak nigdy dotąd,
Twa mądrość oduczyła mnie rzucać łatwy osąd.
Ludzi szanować będę nie tylko nocą.
Podziwiać będę gwiazdy, co pięknie migocą.
Prababko Księżycowa, doceniłam Twoje istnienie
Błagam Cię o ukołysanie i snu potrzebne wytchnienie.
Podziwiać będę Twą piękność podczas snu
A Ty po prostu bądź i nade mną stój.

Dzisiaj jest pełnia! I....cieszy mnie to, chociaż dawniej oznaczało tylko jedno: bezsenną noc. Teraz oznacza wiele możliwości: zabawę słowem lub obrazem, rozmyślania poważne i takie mniej poważne, a nawet radosny śmiech z towarzyszką Prababką Księżycową i znacznie większy dystans do siebie i tego z czym codziennie się borykam.
Lubię Księżyc :))

Akryle na płótnie (30 cm x 30 cm), obraz w trakcie malowania, faza tzw. podmalówki. Tu utknęłam. Moja fantazja idzie w kierunku obrazu abstrakcji. Z drugiej zaś strony, może by tak wykończyć tym razem nie abstrakcyjnie, a księżycowo? Obiecuję pokazać efekt końcowy niezależnie od tego, co postanowię.

piątek, 7 sierpnia 2015

Twórcze, uzdrawiające eksperymentowanie :))

Do what you love!
Go with the flow!
Enjoy the process !!!

Te słowa dotyczą moich artystycznych poszukiwań i eksperymentów, ale wiem, że nie tylko do tego się odnoszą.

Pierwsze eksperymenty z tuszem i gesso skończyly się niczym. Zmasakrowałam płótno brakiem wprawy i wiedzy. Ale sam proces eksperymentowania był dla mnie radosny, energetyzujący, leczniczy, dający satysfakcję i zdecydowanie był byciem w chwili. To był pierwszy taki eksperyment. Powinnam oczekiwać, że się nie uda, nieprawdaż? Czemu oczekiwałam od razu arcydzieła? Te złudne oczekiwania zawsze zabijały moją spontaniczność i ogromną radość. Teraz to widzę. To był potrzebny twórczy eksperyment. Jestem za niego wdzięczna!!! Nie dlatego, że odkryłam ciekawą i dającą wiele możliwości interakcję między gesso i tuszem.
Zdecydowanie odkryłam na nowo radość twórczej zabawy, energię pierwszych eksperymentów. Pozwoliłam sobie na twórczą, radosną wolność. Tworzyłam z potrzeby serca i emocji. Byłam zupełnie w danej chwili. Eksperymentowałam!!! Na nowo poczułam, że żyję:)) Wychodziłam z pozycji leżącej do siedzącej na czas eksperymentów i emocjonalnie endorfiny pozwoliły mi na coraz dłuższe siedzenie przy stole!
I, co najważniejsze, od nowa odkryłam, że w moim przypadku mam nie stresować się efektem końcowym tylko CZERPAĆ RADOŚĆ z samego procesu tworzenia :)). 
Proces jako bycie w chwili, proces jako zupełnie zatracenie się w moich nowych odkryciach. Proces, który pokazał mi z całą siłą, że nadal CZUJĘ, FASCYNUJĘ SIĘ, ŻYJĘ!
Przeżyłam wspaniałe CHWILE jako artysta. Uśmiech coraz częściej gościł na mej twarzy. Doświadczenie było piękne i uzdrawiające. Tworzenie dla tworzenia a nie dla kolejnego obrazu. Wyzwalające, regenerujące uczucie, które „wyszło” ze mnie po akcie zniszczenia starych obrazów...
Czuję pełnię szczęścia :))

Zaczęło się od tuszu i gesso, skończyło się dzisiaj na kilkuminutowym prawdziwym spacerze!!! Pierwszym od marca lub kwietnia. Uwielbiam naturę, leśne spacery, górskie wspinaczki, itd. Oczywiście pierwszy spacer był super krótki, miejscowy, wymęczył okrutnie, ale się ODBYŁ NARESZCIE po tylu miesiącach domowego „aresztu".  

Możecie bez problemu wyjść na spacer z psem? Lub mężem? Ewentualnie dziećmi? Cieszcie się z każdej chwili spacerowania. Ja nauczyłam się takie WIELKIE rzeczy w życiu doceniać. Tego Wam życzę :))

Pozdrawiam Was  serdecznie :*

Rysunek z innej epoki niż tej wyżej opisanej. Ale załączam, aby było też coś dla oka:
Oto mój „autoportret", wizja mnie sprzed kilku tygodni:

Chyba z tego zaplątania na wielu różnych plaszczyznach wychodzę. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Nowe terapie, nowi lekarze z innym nastawieniem, poszerzona diagnostyka szukająca powodów, nie skupiająca się na objawach. Wiele „uzdrawiających" medytacji z pozbyciem się niechcianych emocji. Teraz już jestem inna ja. Nadal zasłupana, ale inaczej. Wolno, bardzo wolno rozsupłowywuję te najróżniejsze warstwy swojego Ja. To długi proces wymagający cierpliwości. 
Choroba uczy mnie CIERPLIWOŚCI. Mimo to nie jestem bierna i przez to codziennie inna!
-------
Oto mój „autoportret" sprzed kilku lat. Wtedy widziałam siebie w innym świetle. Utożsamiałam się z fotografią i jej artystycznymi postaciami. Fotografia była dużą częścią mnie:

----
Obecnie widzę siebie jeszcze inaczej. Nie zdążyłam zobrazować.
Jednym słowem: rozwijam się i codziennie jestem innym Człowiekiem :))
Czasami odnoszę wrażenie, że w tym naszym ziemskim życiu po prostu chodzi o rozwój. Najróżniejszy i różnymi drogami. Najgorsza, nic nie wnosząca jest stagnacja, brak zmiany. 
Czy mam rację??? Któż to wie.....