piątek, 7 sierpnia 2015

Twórcze, uzdrawiające eksperymentowanie :))

Do what you love!
Go with the flow!
Enjoy the process !!!

Te słowa dotyczą moich artystycznych poszukiwań i eksperymentów, ale wiem, że nie tylko do tego się odnoszą.

Pierwsze eksperymenty z tuszem i gesso skończyly się niczym. Zmasakrowałam płótno brakiem wprawy i wiedzy. Ale sam proces eksperymentowania był dla mnie radosny, energetyzujący, leczniczy, dający satysfakcję i zdecydowanie był byciem w chwili. To był pierwszy taki eksperyment. Powinnam oczekiwać, że się nie uda, nieprawdaż? Czemu oczekiwałam od razu arcydzieła? Te złudne oczekiwania zawsze zabijały moją spontaniczność i ogromną radość. Teraz to widzę. To był potrzebny twórczy eksperyment. Jestem za niego wdzięczna!!! Nie dlatego, że odkryłam ciekawą i dającą wiele możliwości interakcję między gesso i tuszem.
Zdecydowanie odkryłam na nowo radość twórczej zabawy, energię pierwszych eksperymentów. Pozwoliłam sobie na twórczą, radosną wolność. Tworzyłam z potrzeby serca i emocji. Byłam zupełnie w danej chwili. Eksperymentowałam!!! Na nowo poczułam, że żyję:)) Wychodziłam z pozycji leżącej do siedzącej na czas eksperymentów i emocjonalnie endorfiny pozwoliły mi na coraz dłuższe siedzenie przy stole!
I, co najważniejsze, od nowa odkryłam, że w moim przypadku mam nie stresować się efektem końcowym tylko CZERPAĆ RADOŚĆ z samego procesu tworzenia :)). 
Proces jako bycie w chwili, proces jako zupełnie zatracenie się w moich nowych odkryciach. Proces, który pokazał mi z całą siłą, że nadal CZUJĘ, FASCYNUJĘ SIĘ, ŻYJĘ!
Przeżyłam wspaniałe CHWILE jako artysta. Uśmiech coraz częściej gościł na mej twarzy. Doświadczenie było piękne i uzdrawiające. Tworzenie dla tworzenia a nie dla kolejnego obrazu. Wyzwalające, regenerujące uczucie, które „wyszło” ze mnie po akcie zniszczenia starych obrazów...
Czuję pełnię szczęścia :))

Zaczęło się od tuszu i gesso, skończyło się dzisiaj na kilkuminutowym prawdziwym spacerze!!! Pierwszym od marca lub kwietnia. Uwielbiam naturę, leśne spacery, górskie wspinaczki, itd. Oczywiście pierwszy spacer był super krótki, miejscowy, wymęczył okrutnie, ale się ODBYŁ NARESZCIE po tylu miesiącach domowego „aresztu".  

Możecie bez problemu wyjść na spacer z psem? Lub mężem? Ewentualnie dziećmi? Cieszcie się z każdej chwili spacerowania. Ja nauczyłam się takie WIELKIE rzeczy w życiu doceniać. Tego Wam życzę :))

Pozdrawiam Was  serdecznie :*

Rysunek z innej epoki niż tej wyżej opisanej. Ale załączam, aby było też coś dla oka:
Oto mój „autoportret", wizja mnie sprzed kilku tygodni:

Chyba z tego zaplątania na wielu różnych plaszczyznach wychodzę. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Nowe terapie, nowi lekarze z innym nastawieniem, poszerzona diagnostyka szukająca powodów, nie skupiająca się na objawach. Wiele „uzdrawiających" medytacji z pozbyciem się niechcianych emocji. Teraz już jestem inna ja. Nadal zasłupana, ale inaczej. Wolno, bardzo wolno rozsupłowywuję te najróżniejsze warstwy swojego Ja. To długi proces wymagający cierpliwości. 
Choroba uczy mnie CIERPLIWOŚCI. Mimo to nie jestem bierna i przez to codziennie inna!
-------
Oto mój „autoportret" sprzed kilku lat. Wtedy widziałam siebie w innym świetle. Utożsamiałam się z fotografią i jej artystycznymi postaciami. Fotografia była dużą częścią mnie:

----
Obecnie widzę siebie jeszcze inaczej. Nie zdążyłam zobrazować.
Jednym słowem: rozwijam się i codziennie jestem innym Człowiekiem :))
Czasami odnoszę wrażenie, że w tym naszym ziemskim życiu po prostu chodzi o rozwój. Najróżniejszy i różnymi drogami. Najgorsza, nic nie wnosząca jest stagnacja, brak zmiany. 
Czy mam rację??? Któż to wie.....



27 komentarzy:

  1. ciesz się chwilą :))) to prawda, właśnie te chwile, kiedy pozwalamy sobie na przyjemności, bez zbędnego dumania i rozdrapywania ran, sa najpiękniejsze. trzeba je celebrować. cieszę się z tego, że masz taką siłę i radość. oby jak najdłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie z chwil się składa.
      Za dużo rzeczy zbyt poważnie traktuję, zamiast po prostu czerpać radość.

      Usuń
  2. byłaś aż taka ? autoportret jest piękny, ale niełatwo być takim. tak sądzę, bo też taka byłam.
    dziś to wspomnienie. super jest to, że możemy się zmieniać. i niech radość będzie z nami :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kate, to mój "autoportret" całkiem niedawny. Tych dawniejszych, z najtrudniejszych momentów to pokazywać nie będę... Zauważ, że ten ma intensywne kolory, itd.
      Cieszę się, że dla Ciebie takie zaplątanie to tylko wspomnienie i niech radość będzie z Tobą :))

      Usuń
  3. Cały dzień szukam cytatu, który odzwierciedla to o czym napisałaś, że radość daje droga,którą przebywamy, a nie sam końcowy cel. Wyleciał mi z głowy autor, ale jak znajdę to wrzucę.
    A możliwość spaceru, choćby najkrótszego na świecie doceniam szczególnie, dlatego cieszę się z Tobą z tych małych - WIELKICH kroków! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzuć koniecznie, jak znajdziesz!
      :))

      Usuń
    2. Laila, dokładnie o tym samym cytacie myślałam czytając tę notkę!

      Usuń
    3. A może znalazłaś go? Chodzi za mną od wczoraj i jak na złość nie mogę go odszukać :)

      Usuń
    4. Szukałam, ale nie znalazłam :(

      Usuń
    5. Chyba wiem, o jaki Wam chodzi ale nie jestem pewna... Wieczorem przeszperam notatki z cytatami:)
      Nie lubię tego uczucia, gdy coś non stop za mną chodzi, a ja nie mogę tego odszukać...

      Usuń
    6. "Szczęście nie jest stacją, do której przyjeżdżasz, lecz sposobem podróżowania" - Margaret Lee Runbeck
      Niech radość z codzienności będzie wyznacznikiem trafności obranej drogi!

      Czasem zaglądam, niech ten wpis będzie zamiast komentarza:
      http://3biegun.kaminski.pl/dzial-baza-wiedzy/krok-vii-droga-jest-wazniejsza-niz-cel/

      Usuń
  4. Iza, pieknie, madrze i jakze inspirujaco napisane.
    Moze znowu zaczne malowac, bo zawsze najbardziej mnie martwilo, ze nie wychodzi mi jak jak powinno. ;) Na stare lata na nowo odkrylam gre na pianinie i wreszcie gram dla siebie. Jaka to przyjemnosc, tylko ja i "hey Jude" Beatlesow. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze, że możesz grać po prostu dla siebie.
      Może i namalujesz coś tylko dla malowania, bez oceniania, co wychodzi?
      I co to znaczy „powinno"? Według mnie, to słowo zabija w nas radość i zniechęca do wielu rzeczy...

      Usuń
  5. Życzę Ci rozplątania tych supełków :)
    Widać w tym wpisie, że we wszędzie potrafisz znaleźć i dotknąć kawałek szczęścia :)

    :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starannie próbuję rozplątać kolejno emocjonalne supły, bez oceniania siebie. Czasami jest to bolesna praca, ale warto!
      Poza tym, po tylu latach, znalazłam ludzi w medycynie, którzy z zapałem i szczerze próbują rozplątać moje fizyczne supły, szukają prawdziwej przyczyny, szukają sposobów, abym mogła zdrowo funkcjonować. Dzięki czemu pozbywam się frustracji, odbudowywuję nadzieję, wierzę w dobro drugiego człowieka, czyli .... koło się zatacza, bo to mi pozwala emocjonalnie jeszcze bardziej się odsłupłać.
      :*

      Usuń
  6. oj, u mnie supełki...
    i ciągle nie potrafię sobie poradzić z pewnymi sprawami;(
    Nadwrażliwość jest ...wkurzająca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Miśka, myślę że to taka dozgonna praca. Rozsłupłasz jedne, to na wierzch wyjdą inne. Najważniejsze, aby do przodu.
      Wiem, że trudno jest być wrażliwcem!
      Pozdrawiam serdecznie :) trzymaj się :*

      Usuń
    2. o tak, ważne, żeby się nie zniechęcać;):*

      Usuń
  7. Spoglądam, przechylam głowę, przykucam, odchodzę i wracam i ????
    - nie widzę, nie czuję tam żadnego poplątania.
    Raczej powiązanie chwil skupionych na osłonie wnętrza.
    Poprzez szczeliny - kolorem wdziera się światło, które otacza moment zawijanych emocji w głęboki oddech uwolnienia.

    cmoki

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, w życiu chyba chodzi o rozwój. Ostatnio wpadają mi w oko słowa o tym, że sami sobie wybieramy (przed przyjściem na ten świat) rodziców, przyciągamy odpowiednich ludzi. A osoby, które najbardziej nas drażnią są ponoć naszymi najlepszym nauczycielami. Zauważyłam progres - spacer, myśli bardziej pogodne ( jeszcze bardziej! ;-)) Super :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od jakiegoś czasu wierzę głęboko w to, co napisałaś. Mało tego, sama sobie dowiodłam, że moja zmiana w uczuciach i myśleniu o konkretnej osobie, zmienia nasze relacje tak silnie, jakby druga osoba też się zmieniła.
      W moim życiu duża zmiana, zostawiłam lekarzy, którzy powiedzieli mi, że nie mogą nic więcej zrobić i znalazłam lekarzy i terapeutów, którzy pokazują mi, że jeszcze dużo można zrobić i zostało kilka opcji „w razie czego". To bardzo podnosi na duchu :))

      Usuń
    2. Tak! To co napisałaś o myśleniu o konkretnej osobie również się sprawdza! Też postanowiłam zaeksperymentować i w zmieniłam swoje nastawienie do osoby, na którą wcześniej patrzeć nie mogłam spokojnie, a efekty przerosly moje oczekiwania. To jak magia, nie uwierzylabym, gdybym nie spróbowała :-)
      Tak się cieszę, nie znam Cię osobiście, ale tak jakoś przez bloga przywiazałam się do Twojej historii i w myślach bardzo Ci kibicuję :-))

      Usuń
    3. Dziękuję Gaja :))
      Wiesz, że blog to tylko ułamek mojej historii, ale dziękuję za kibicowanie :*

      Usuń
  9. Bardzo mi się podoba ten "autoportret".
    Widać w nim potencjał zmiany, rozwoju; widać materiał do tworzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Rysowałam w chwili dużych zmian w życiu :))
      W moim życiu nadal dużo zmian i nadal odreagowywuję je emocjonalnie rysując.
      Widzę w sobie potencjał rozwoju i TO najbardziej mnie fascynuje!

      Usuń