A było to tak:
Mandalę zaczęłam malować więcej niż pół roku temu. Od razu wiedziałam jakie ma mieć kolory i wymiary i na której ścianie zawiśnie w naszym domu. W pokoju, gdzie czytamy, medytujemy, słuchamy muzyki, rozmawiamy, jednym słowem relaksujemy się. Pokój ma być też przemalowany, więc wszystko pod kolor. I z zapałem namalowałam mandalę prawie w całości, ale to prawie to duża różnica. Bo prawie to tylko prawie. Zostało na płótnie centralne kilkucentymetrowe koło i to prawie nie dało się wykończyć. Po pierwsze, wszystkie swoje mandale zawsze zaczynam od centrum, a potem one rozrastają się wraz z moją koncepcją i wyobraźnią. A ta zaczęła powstawać od tła. No a potem to nieszczęsne puste koło. Pół roku przestawiałam płótno od ściany do ściany pilnując, aby pies nie uznał go za dobrą zabawkę do rozgryzienia. A płótno całkiem spore i wszędzie przeszkadzało. Pół roku miałam blokadę artysty. A to chciałam jakiś szlachetny kamień wkleić. A to namalować jedno z moich totemicznych zwierząt. Ale to nie ten styl! Nie taka mandala! Potem wymyśliłam, że po prostu wmaluję tam drugą miniaturową mandalę, ale i ten pomysł mi nie odpowiadał. Zamalowanie koła jednym kolorem też nie brałam pod uwagę. I tak męczyła mnie ta mandala pół roku aż do dnia, który opisałam w „Metamorfozie", kiedy w chwili artystycznego kryzysu zniszczyłam większość swoich obrazów. Uchroniły się te, co wisiały na ścianach i te z mandalami. Następnego dnia, po tym niszczycielskim akcie wyzwolenia weszłam do pokoju „zbrodni", spojrzałam na od pół roku stojącą mandalę z pustym środkiem i EUREKA! Wiedziałam! Przecież to było takie oczywiste!
Symbol yin i yang! Moja mandala potrzebowała symbolu równowagi, dopełnienia, balansu, tak samo jak moje życie!
Nie ma dnia bez nocy, życia bez śmierci, gorąca bez zimna, końca bez początku i początku bez końca. Wszystko się dopełnia, równoważy. Najważniejszy jest balans.
I jak się okazało mój artystyczny kryzys przyniósł natychmiastowe natchnienie, bo nasze życie nie toleruje pustki. Zawsze coś czymś musi być zastąpione. Yin i yang.
I pisząc tytuł posta Metamorfozy: "Akt zniszczenia czy narodziny nowego artysty?" nie zdawałam sobie nawet sprawy z siły tych słów i jak szybko jedno zostanie zastąpione drugim :))
Mandala już na ścianie. Jak powiesiłam obraz było już dosyć ciemno w pokoju i teraz widzę, że zdjęcie komórką nie oddaje wszystkich niuansów. Wkrótce to nadrobię w lepszym świetle.
I detale:
I pisząc tytuł posta Metamorfozy: "Akt zniszczenia czy narodziny nowego artysty?" nie zdawałam sobie nawet sprawy z siły tych słów i jak szybko jedno zostanie zastąpione drugim :))
Mandala już na ścianie. Jak powiesiłam obraz było już dosyć ciemno w pokoju i teraz widzę, że zdjęcie komórką nie oddaje wszystkich niuansów. Wkrótce to nadrobię w lepszym świetle.
I detale:
Iza, ma moc, zreszta jak wszystkie twoje mandale.
OdpowiedzUsuńWyobrazam sobie jak sie pokoj rozjasnil gdy powiesilas ja na scianie.
Nie wiedziałam jak to ująć gdy ją zobaczyłam, ale mi podopiedziałaś Lola- TA MANDALA MA MOC! :D
UsuńIza, czyli wszystko jest po coś...
OdpowiedzUsuńTa mandala ma moc, jak napisała Lola, jest piękna i pełna dobrej energii!
kiedyś je malowałam - u mnie brak skupienia, nie ten czas i nie ta forma, choć malować bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńmagia chwili i zamyślenia
cmoki smoki
Malowanie i rysowanie uczy mnie skupienia, bo mam z tym problem. Ale w Twojej sytuacji to faktycznie teraz nie ten czas.... być może kiedyś do tego wrócisz?
UsuńBuziam i zdrowia życzę :*
Widać to miejsce miało się właśnie tym symbolem zapełnić i taki był zamysł od samego początku. Kolory bardzo energetyczne, żywe i optymistyczne. Piękna mandala.
OdpowiedzUsuńTaki zamysł od początku, oczywiście, tylko ja zaćmienie umysłu miałam :)) Tak czasami bywa....
UsuńChoroba ważnych Ludzi Iza. Nosi wdzięczną nazwę "pomroczność jasna" :) Całuję Cię mocno:*
UsuńDobra nazwa. :DDD
UsuńCzęsto na tę pomroczność jasną choruję:))
Piekna! Promieniuje z niej dobra energia. I natychmiast poprawia nastroj w szary dzien :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńNo to już jesteś tutejsza :)))
It is really kind of you to say so Iza. And it's me who needs to say thank you :) *
Usuń:*
UsuńCudnie! i jak optymistycznie! :)
OdpowiedzUsuńz pazurem jest - brawo Iza
OdpowiedzUsuńJeszcze żadnej z nich TAK nie opisałaś. Super!
Usuńpiękna.
OdpowiedzUsuńDzięki.
UsuńBardzo energetyczna, a kolorki super :)))
OdpowiedzUsuńIza pięknie!!!
:))))
UsuńIza, ta mandala jest niesamowita! Taka ciepla, pelna energii i promieni slonca! Nie moge oderwac od niej wzroku!
OdpowiedzUsuńWitam Cię serdecznie!
UsuńCieszę się bardzo, że wzroku nie możesz oderwać. O to chodzi :))
Zupełnie nie znam się na mandalach, nawet za wiele w swoim życiu mandali nie widziałam, a już na pewno żadnej nie namalowałam, więc przyjmuję je intuicyjnie. Kiedy patrzę na tę, to czuję jakby przypływ energii. Wyraźniejsze odczucia pewnie można osiagnąć stojąc na wprost mandali...
OdpowiedzUsuńNikt nie zna się na mandalach. Dla mnie tworzenie mandali to rodzaj medytacji, bycia w chwili.
UsuńNatomiast jak patrzę na mandalę (niekoniecznie swoją) to albo ją czuję i samo patrzenie wprowadza mnie w stan medytacji, albo nic nie czuję, obojętnie mijam.
To się czuje. Albo nie czuje. Nic poza tym nie trzeba wiedzieć:)
Dziękuję za odwiedziny, polecam podstronę "chwile na mandale", może któraś do Ciebie przemówi.