czwartek, 28 maja 2015

Czy warto?

Chwila - krótki odcinek czasu.
Jest i zaraz jej nie ma. Warto ją przeżywać, nie mam wątpliwości.
Ale czy warto chwile łapać obiektywem?

Czy to strata czasu danego nam na przeżywanie?
Czy to możliwość złapania chwili, aby trwała dłużej?

????


środa, 27 maja 2015

Nadzieja.

Za każdym razem tak samo zachwyca i wydobywa z otchłani. Zawsze jest, paradoksalnie, nawet jak ją chwilowo tracę.

Jestem.
Powstaję.
Idę do żywych.

wtorek, 26 maja 2015

W ramionach.

Chciałabym się znaleźć w ramionach Matki. Skulić się jak w gniazdku, poczuć bezpiecznie, wypłakać ból, wyrzucić strach, poczuć spokój i zostać maminym pępkiem świata. W matczynych ramionach Miłości.


Nie mogłam dzisiaj rozmawiać przez telefon z mamą, łzy zatykały nam krtanie, zabrakło słów, pozostało milczenie pełne miłości. To jedna z tych trudniejszych chwil. Jutro będzie łatwiej.

poniedziałek, 25 maja 2015

Wybieram.

Każdy jest odpowiedzialny za siebie i swoje życie. Za swoje myśli i wspomnienia.
To co robię dzisiaj będzie jutro moim wspomnieniem. Jakie chcę mieć wspomnienie z dzisiejszego dnia? Czy chcę zachować w pamięci to, czego nie zrobiłam, ponieważ zasłabłam? Niewyspanie, ból głowy i rozdrażnienie, leżenie w łóżku? Nie! Z dzisiejszego dnia postanowiłam zapamiętać wspólny rodzinny posiłek, objęcie i słowa “Kocham Cię” oraz “Jesteś najlepszą mamą na świecie” powiedziane do mnie przez M. i P. przed snem. Uśmiechy. Zapamiętać chcę smak mięty z cytryną, mojego ostatnio ulubionego napoju. Także uczucie, że wszystko będzie dokładnie tak jak ma być. Mogę skupić się na tym, co chcę i myśleć o tym, co chcę. Jutro mogę wspominać właśnie te wspaniałości dnia dzisiejszego i zbierać nowe. Mam wybór. I to jest cudowne!

niedziela, 24 maja 2015

Lustro.

Chcę spojrzeć sobie w oczy, w ich odbicie i blask, więc patrzę w lustro. Pragnę ujrzeć siebie, zobaczyć kim jestem i jak wyglądam.
Nic nie widzę.
Lustro rozsypuje się w drobny mak. 

Setki szkiełek. Niektóre z nich są bardzo ostre. 
Sprzątać muszę ostrożnie, aby się nie skaleczyć.
Sprzątać muszę dokladnie, aby nikt inny nie zranił się przypadkowo.
Nadal nie wiem kim jestem i jak wyglądam. Nie dane mi było spojrzeć w swe odbicie.




Ulotność myśli.

Natłok moich własnych myśli i ich prędkość samą mnie zaskakuje. I nie są to myśli natrętne, niechciane czy chore. Przez moją głowę sprintują opowiadania, wiersze, rozważania i wszystko wydaje się ważne, sensowne i na wagę .... zapisania.
Biegnę na górę po zeszyt, bo opowiadanie mam w głowie. Dzwoni telefon. Odbieram. Rozmawiam minutę. Dalej idę po zeszyt ale myśli już przeskoczyły na drugą półkulę, przeszły na tor tematu pomagania i przyjmowania pomocy. Temat ważny obecnie dla mnie, przyjmowanie pomocy za mało oswojone, należy opisać, przerobić. Docieram wreszcie do zeszytu i siadam przy stole. Na chwilę zamieram w zachwycie, że siedzę bez wysiłku i zawrotów. Jestem szczęśliwa. Chwlą. Poprzednie myśli uleciały, bo teraz rozważam jak zmienne jest nasze życie i to, co w nim doceniamy. A przecież ta nietrwałość w świecie i nasze złudzenie stałości miały być tematem opowiadania, które zapisać koniecznie chciałam i po zeszyt pobiegłam.

I jak tu nadążyć? Zatrzymać? Zapisać? Gdy one ulotne jak wiatr pędzą i płynne jak woda, nieuchwytne jak powietrze, dotknąć nie mogę. Zmienne!
Istotne są dla mnie. Gdy znowu wpadnę w stan otępienia, to chciałabym je mieć zapisane. Pod ręką. Gotowe. Dowód na to, że łapię chwile i myślę.